Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Czw 16:28, 02 Lut 2017    Temat postu:

super sie czytalo:)
rincewind bpm
PostWysłany: Nie 21:12, 12 Mar 2006    Temat postu:

Większość czasu to ja poświęcam szkole :/
Będę miał wolnego czasu niedługo trochę, to może wena mnie najdzie i coś naskrobię.
Quigon
PostWysłany: Nie 20:58, 12 Mar 2006    Temat postu:

Ooo... takie opowiadania są najlepsze Very Happy. Dreszczyk emocji, zmiany w postaci, złowroga siła Yellow_Light_Colorz_PDT_04. Zamieściełeś w tym opowiadaniu to co najlepsze w książkach fantasy Wink. Gratuluje wesoły. Czekam na ciąg dalszy, ale widze, że na razie większość czasu poświęcasz komiksowi, tak więc to może zaczekać Wink.

Pozdrowienia Quigon
rincewind bpm
PostWysłany: Czw 0:28, 16 Lut 2006    Temat postu: Czas (1)- opowiadanie z cyklu "Heroic Fantasy"

Czas, część 1

Dzień był naprawdę okropny. Deszcz padał przez całą noc, tak że ziemia zamieniła się w jedno wielkie bajoro. Chlip, chlap- taki odgłos wydawały kroki Fabrissi, ludzkiej kobiety. Szła szybko, stanowczym krokiem, starając uniknąć wpadnięcia w co większą kałużę. Na sobie, poza elegancką, ale i wygodną szatą kapłańską miała również napierśnik. Przy boku, chybocząc się lekko przy każdym kroku, wisiał ciężki buzdygan. Sama kobieta, mająca na oko dwadzieścia pięć lat, wyglądała na osobę potrafiącą się nim posługiwać. Całkiem muskularna, nie była jednak brzydka- jej urody nikt nie zaliczał do światowej czołówki, ale wśród okolicznej młodzieży znalazła już kilku adoratorów. Żaden jednak nie zainteresował jej dostatecznie.
Głównym celem Fabrissi było służenie swej bogini. W zasadzie od kiedy mając kilka lat trafiła do świątyni, traktowała swoją służbę jako coś całkowicie naturalnego, instynktowego. Jej powołanie uwidoczniło się stosunkowo niedawno, kiedy Pani Księżyca zesłała na nią moc rzucania czarów, ale kapłanka szybko uczyła się i zdobywała doświadczenie. Ćwiczyła walkę, a także pomagała ubogim, uczyła dzieci, leczyła rannych. Nie była ideałem, czasem przeżywała chwilę zwątpienia, ale nigdy nie zwątpiła we wszechmoc swej bogini.
Tego deszczowego dnia nie działo się nic ciekawego. Z powodu deszczu i chmur większość mieszkańców świątyni siedziała pod dachem, nie było też wielu odwiedzających. Fabrissa czytała książki o odległych czasach, snując jednocześnie marzenia. Ona sama tak chciałaby znaleźć się wtedy u boku dzielnych bohaterów, tak by pomóc im, wyleczyć ich rany… Razem pokonali by całe zło tego świata! Nagle jej marzenia zostały przerwane. Podszedł do niej główny kapłan świątyni.
-Fabrissa?- zagadnął swoim twardym basem.
-Tak jest, Panie?
-Mam dla ciebie zadanie. Na cmentarzu dzieje się coś dziwnego- zapewne chodzi tylko o tę hienę cmentarną, na którą polujemy, ale grabarze panikują. Idź tam, i to sprawdź, dobrze?
-Tak jest. Już biegnę.
Kiedy Fabrissa doszła do cmentarza, właśnie przestało padać. Wiał silny wiatr, potrząsający pozbawionymi liści gałęziami, na których przysiadły kruki. Pod bramą nekropolii czekało już na nią kilkanaście osób, głównie grabarzy. Rozpoznając widocznie świątynne szaty, jeden z nich, młody mężczyzna, wybiegł jej na przywitanie.
-Pani! Potrzebujemy pomocy! – krzyknął. „Naprawdę? Co ty nie powiesz…” pomyślała kapłanka, ale odpowiedziała.
-Tak? Co się stało?
-Jerik, mój przyjaciel! Kopaliśmy nowy grób gdy nagle dotarliśmy do jakiegoś kamiennego włazu! Pani! Jerik pociągnął za duży chwyt, i nagle właz! Pani najmilsza, właz z kamienia wystrzelił w powietrze! Ja uciekłem, ale on musiał spaść na dół!
-Rozumiem- odparła spokojnie kapłanka. Czytała gdzieś o podobnych przypadkach- po prostu jakiś gaz zebrał się w starej krypcie, i nie mógł jej wysadzić bo była przysypana- ktoś odgarniając ziemię zmniejszył nacisk od góry i wykatapultowanie krypty było tylko kwestią czasu. Bez cienia strachu weszła na cmentarz, zostawiając za sobą przerażonych grabarzy, po czym rozejrzała się po cmentarzu.
Nie była to wielka, bogata i nastrojowa nekropolia elfim stylu. Chowali tu swoich rodziców chłopi, rzemieślnicy, biedacy. Groby były proste, często bez nagrobków czy posągów, a najstarsze miały raptem sto lat. Widać było, że miejsce powoli się kończy- w niektórych miejscach nie dało się nawet przejść. Cały cmentarz przykryty był opadłymi niedawno z kilku stojących tam drzew liśćmi, które swoimi kolorami, mimo panującej pogody, przypominały nie tak dawne letnie dni.
Po zaledwie kilkunastu krokach zauważyła wielką kamienną płytę, która spadła widocznie na mała kapliczkę niewiadomego bóstwa, na której się teraz opierała, tak że obie jej strony były widoczne. Podeszła do niej, i obejrzała. Płyta z wierzchu była w większości zarośnięta, a niektóre odsłonięte kawałki zatarte. Fabrissa zajrzała na drugą stronę płyty i aż westchnęła z zachwytu. Z radością i ciekawością oglądała antyczne, ale świetnie zachowane freski. Przestawiały wiele różnych przedmiotów, pojęć, postaci, napisów w nieznanych językach. Wszystkie wyrzeźbione i pomalowane zostały z wielkim kunsztem. Kapłanka spróbowała odgadnąć, co oznaczają, ale nie wpadła na żaden pomysł. „Cóż,” pomyślała „Będzie jeszcze czas na badania”. Postanowiła, że lepiej będzie odszukać owego Jarika. Po kilku minutach poszukiwań znalazła głęboki, ciemny dół. Zawiązała linę o pobliskie drzewo, po czym powoli spuściła się na samo dno.
Kiedy jej stopy dotknęły ziemi, rzuciła czar oświetlający. Była na końcu długiego korytarza, wykutego z kamienia, idącego dosyć ostro w dół. Ściany były pokryte freskami, sam korytarz poza ziemią nasypaną przez wchodzącą Fabrissę był zupełnie pusty. W powietrzu unosił się dziwny, suchy zapach.
Kapłanka powoli ruszyła w głąb krypty, nie zauważając jeszcze diametralnych zmian w samej sobie, które rozpoczęły się przed kilkoma chwilami, które miały kosztować ją życie.

Ciąg dalszy kiedyś nastąpi, choć raczej nie prędko.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group